Nagroda im. Johna Roberta Doyle'a Jr
Celeste McMaster
Elegia na smutek
W dniu, w którym zakopałem prochy, włożyłem je
stara puszka, w której trzymałem szpilki do włosów,
Potem wykopałem dziurę na tyle głęboką, by ją pomieścić
stal, zagubione dzieci, małżeństwo.
Zajęło mi to cały dzień. Oczywiście oni też byli
duży jak na tak mały pojemnik. wiedziałem
to wchodzenie. To był tylko popiół,
ale nawet wtedy było tego za dużo.
Wybrałem kilka wybranych: tych, które po
lata ognia nie chciały się palić.
Umieściłem je w starym przesiewaczu Mamy,
ten, którego używała podczas pieczenia dla żałobników.
Przesiałam je drobno jak mąkę tortową. Kępy
pozostając w przewodach stukam stukam stukam
do pudełka. Potem zszedłem na dół
ujście ziemi, które otworzyłem, żeby to ukryć
na dnie. Wspinając się, wiedziałem
wypełnienie dziury zajęłoby resztę dnia.
Ale odmówili kompresji.
Cząsteczki rozszerzyły się, piecząc w piecu ziemi.
Wybuch puszki był strzałem z pistoletu
wyłączony. Odłamki wbiły mi się w piętę. wzruszyłem się,
z rosnącego popiołu, ale zanim zdążyłem,
płatki wypełniły dziurę, prawie się dławiąc
mnie, kiedy kichałem i kaszlałem. Niemożliwe
żeby się zakryć, wszedłem do domu, wziąłem kąpiel.
Ale popiół uniósł się przez odpływ, chłodno
muł zanurza moje nogi, wznosząc się po szyję.